właściwie to od roku 1978 jestem miłośnikiem Podhala, kultury góralskie i tatrzańskiej przyrody. Urok grani i smreków sprawił, że podczas pierwszych wakacyjnych kolonii bakcyl górski stał częścią mojej osoby i mojego dalszego życiorysu. Na nic zdał się boom turystyczny lat dziewięćdziesiątych i popularne Egipty, Majorki, Dominikany….pozostałem wierny dolinom, skalnym uskokom i czarodziejskim tetmajerowskim klimatom. Patrząc wstecz to nawet nie potrafię sobie wyobrazić, że mogłoby być inaczej.
W dni wczorajszym stałem się nominalnym „zakopiańczykiem” w swoim własnym M z widokiem na panoramę Tatr Zachodnich. Pozostaje, więc rozpalić kominek a myśli niech podążą sabałowym szlakiem.
Pozdrawiam wszystkie niespokojne duchy. Do zobaczenia na szlaku!
Ale to dobrze, że nie wszyscy lubią góry i tak ma być, a najlepiej jak by były tylko dla prawdziwych miłośników – no tu już odrobinę przesadziłem z tymi marzeniami.
Widok na góry… piękna rzecz!
Tak całkiem przeprowadzić to mi się jeszcze nie udało. Na razie to spędzam swój czas 50:50 dzieląc go pomiędzy Zakopane i zobowiązania zawodowe. Parę niespodzianek już mnie spotkało - a mowa o rachunku za ogrzewanie elektryczne wraz cenami i jakością drzewa kominkowego!
Może to i paradoks jakiś, ale dobrze wysezonowane drewno (buk i dąb) byłem zmuszony zaimportować .Cena i jakość przedstawiona przez rodzimych oferentów była nie do przejścia.
Zwiększona dawka górskiej energii, na co dzień i możliwość spontanicznego wyjścia rankiem na trasę – tak po prostu: bez planowania, dłuższego śledzenia pogody, dojazdu z innego regionu! To dla fascynata gór jak ja, uczucie spełnionej szczęśliwości wewnętrznej. Myślę, że dla podobnych duchem będę w tym stwierdzeniu czytelny...