Chce pojechac do Zakopanego, ale tym razem z psem. Wiem ze na szlaku jest zakaz wprowadzania zwierząt ale czy jest to rygorystycznie przestrzegane?? Dodam ze jest to szczeniak, podczas wyjazdu bedzie mial okolo pol roku, niestety rasa duza, syberyjski husky. Jezeli nie szlaki to gdzie oprocz gubalowki mozna pojsc. Pozdrawiam
Na szlak nie można, a pytanie o rygoryzm przestrzegania jest z gatunku pytań w rodzaju "czy jak pojadę bez biletu, to mnie zatrzymają?". Nie można na teren TPN wprowadzać psów. A można wszędzie poza TPN.
Z psem do TPN jest całkowity zakaz wejścia i to ze względu o ochronę zdrowotną parku....pomijając niezadowolonych turystów....to nie plac zabaw na spacery z psami tylko Parka Narodowy!!
No dobrze, jezeli nie na szlaki to gdzie? Do tej pory zawsze jezdzilem bez psa i nie zastanawialem sie gdzie moglbym pojsc jak juz go bede mial. Podpowiedzcie jakies ciekawe trasy.
Jeżeli posiadasz psa który nie szczeka , nie wydala ekskrementów na szlaku tylko w kibelkach, nie biega za każdym napotkanym zwierzęciem oraz nie straszy ludzi. I jeszcze jesteś w 100% pewien , że napotkani ludzie na szlaku nie mają lęku przed psem to i tak nie wolno Ci go wprowadzić na teren parku. Takie zasady - i wcale nie są po to żeby je łamać.
Szlak na Rysy od strony słowackiej - ot nic wielkiego. Wędruje nim w górę rodzina z 10-12 letnią dziewczynką , a za nią pani i pan z psem - rasy mi nieznanej(może ktoś zna się na psach i podpowie , zamieszczę zdjęcie). W pewnym miejscu na podejściu są drobne klamerki i łańcuszki. Dziewczynka zamiast skoncentrować się na trudnym dla niej podejściu - widać że ma lęk przed psem - cały czas zwraca na niego uwagę.
W pewnym momencie zaaferowana wchodzeniem nie spostrzega , że pies jest tuż za nią (nieważne , że z właścicielką i na długiej smyczy) i trąca ją zimnym psim nosem w nogę. Dziewczynka się odwraca zdezorientowana i przestraszona jednocześnie puszczając się łańcucha .....
....nieszczęście było blisko.
Zadowolona pani z pieskiem jakby nigdy nic udała się w dalszą drogę na szczyt.
Nawet nie można jej było zwrócić uwagi - była niemką.
Została opieprzona na migi i po polsku , a nikt wokoło nie znał niemieckiego.
Cóż chyba niemcom wszystko wolno.
Takiego oto zdarzenia byłem mimowoli świadkiem. Zresztą jakoś niemców niezbyt mile wspominam z pobytu w Tatrach. Miałem widocznie pecha bo pewnie nie wszyscy tacy są , a były i inne zdarzenia z niemieckojęzycznymi.
Pozdraw iam,,,,,,,,,tradycyjnym hau hau.
Cóż, na moją towarzyszkę wędrówki swego czasu piesek był się rzucił, w dolinie wielickiej, na asfalcie. Refleksowi i szczęściu zawdzięcza to, że nic jej się nie stało. Nie lubię psów w górach. Nie toleruję psów w górach.