Kiedy wiosną został w powszechnej opinii uznany za najlepszego piłkarza wschodniej grupy IV ligi, wydawało się, iż jego kariera nabiera rozpędu. Kluby biły się o młodego uzdolnionego snajpera. Mówiło się nawet o grze w I lidze, bo ponoć do jego kupna przymierzały się dwa słynne krakowskie kluby Cracovia i Wisła. Skończyło się co prawda na transferze do zespołu beniaminka III ligi Kolejarza Stróże, ale i tak był to dla Grzegorza Ciesielki znaczny awans. Jednak szybko okazało się, iż są to miłe złego początki. W kolejarskim klubie panują dość specyficzne stosunki, co sprawia, iż niektórzy już w założeniu nie mieli szans zaprezentowania pełni umiejętności, nie grali bowiem zbyt często. Był wśród nich również Ciesielka, który wpuszczany bywał na boisko w samych końcówkach meczów, kiedy wynik - z reguły niekorzystny dla stróżan - był już przesądzony.
. - Poszedłem do Kolejarza, by pomóc beniaminkowi utrzymać się w lidze, tymczasem nie dano mi praktycznie szansy. Zresztą nie tylko mnie, przecież koledzy z drugoligowym stażem też siedzieli na ławce rezerwowych. Jeszcze dziś zastanawiam się, po co sprowadzono nas do Stróż - chyba tylko po to, by działacze mogli pochwalić się długą ławką. Ale trudno, było, minęło. Ten nieudany epizod jest dla mnie kolejnym doświadczeniem - teraz będę ostrożniejszy przy wyborze następnego klubu.
Chociaż Grzegorz Ciesielka jest co roku w gronie nominowanych, przypomnijmy pokrótce jego sylwetkę. Urodził się niespełna 25 lata temu. Przygodę z piłką zaczynał 12 lat temu w Lubaniu Tylmanowa, potem przez 6 lat, do końca ubiegłego sezonu, był zawodnikiem Lubania Maniowy. Uprawianie sportu nie przeszkodziło mu w kształceniu się - najpierw ukończył szkołę zawodową, a w maju zdał maturę.
Wolne chwile poświęca na spotkania z przyjaciółmi, gry komputerowe lub obejrzenie filmu. Lubi również jeździć na nartach i na desce snowboardowej.
Grzegorz ciągle jest kawalerem, pewnie dlatego, iż nie ma czasu na zawieranie znajomości. Jeździ samochodem volkswagen golf. Tekst i fot. (KW)