Kościeliski ród Ponikwiów to rodzina biathlonistów. Senior rodu Ryszard, jego synowie Robert i Bartłomiej uprawiali biathlon, tradycje rodu podtrzymuje córka Katarzyna Ponikwia.
Do biathlonu trafiła niejako konspiracyjnie. Tata Ryszard uważał bowiem, że biathlon to nie jest sport dla kobiet. Katarzyna jednakże bardzo chciała dorównać braciom i po kryjomu chodziła na treningi. Gdy po miesiącu miała jechać na obóz sportowy, sprawa się wydała i ojciec zaakceptował decyzję córki. Katarzyna robiła błyskawiczne postępy i w kategoriach młodzieżowych była właściwie nie do pokonania przez krajowe rywalki. Dobrze też prezentowała się na zawodach mistrzowskich rangi europejskiej i światowej. Na ME rozgrywanych w rodzimym Kościelisku wywalczyła brązowy medal i 4. miejsce. Dwa lata później w MŚJ była piąta. Po tym występie awansowała do kadry olimpijskiej i jest w niej do dziś. Jako członkini polskiej sztafety zajęła 7. miejsce na IO w Turynie. Kolejny sezon, który miał być znaczącym krokiem w rozwoju jej kariery, zaznaczył się raczej perypetiami zdrowotnymi. Katarzyna Ponikwia owszem startowała i w zawodach PŚ, plasując się czasami w pierwszej trzydziestce, i w PE, ale to nie spełniało jej oczekiwań. Na MP indywidualnie była trzecia, także z koleżankami wywalczyła brązowy medal w sztafecie. Był to jednak czas borykania się z coraz częstszymi dolegliwościami kręgosłupa. Ostatecznie na wiosnę 2007 roku zdecydowała się na leczenie na własny koszt i to przyniosło poprawę jej zdrowia. Przygotowania do kolejnego sezonu zaczęła jednakże bardzo późno i stratowała raczej w zawodach PE. Mimo tych perypetii zdrowotnych wynikających z przeciążenia organizmu Katarzyna Ponikwia swoje życie zawodowe chce związać z biathlonem. Zamierza studiować na AWF w Katowicach na kierunku trenerskim. Ma niezłomną wiarę, że jako zawodniczka osiągnie jeszcze wiele w biathlonie. Poza sportem uwielbia turystykę górską, która jest dla niej swoistego rodzaju psychicznym relaksem. (ZK)
|