W V kolejce Małopolskiej Ligi juniorów starszych LKS Poroniec podejmował piłkarzy Wisły Kraków. Mecz zgodnie z przewidywaniami zakończył się porażką gospodarzy z trzecią druzyną w tabeli 0-4. Poroniec po 5 kolejce nadal znajduje się na ostatnim miejscu w tabeli z 0 dorobkiem pkt.
Wisła Kraków dla Podhalańskich drużyn to swoistego rodzaju wzorzec piłkarskiego klubu. Marzeniem podhalańskich piłkarzy jest gra w tym klubie, ale jeżeli już nie to przynajmniej występ przeciwko niemu. W tym sezonie ten zaszczyt spotkał juniorów starszych Porońca Poronin.
Poroniec po awansie do MLJS w V kolejce podejmował Wisłę Kraków. Wszyscy realistycznie patrzący obserwatorzy tego spotkania wiedzieli, że wygrana poronian z juniorami Wisły jest poza zasięgiem klubu z Podhala. Panowało przekonanie, że wynik poniżej 0-5 będzie dobrym występem. Po 90 minutach było 0-4 i z tego punktu widzenia mecz zakończył się rezultatem zadawalającym. Czy słusznie, chyba tak. Juniorzy Porońca właściwie grają bez wzmocnień trenują relatywnie mniej niż ich rywale, zatem nie mogą spodziewać się wyrównanej walki z drużyną wielokrotnych mistrzów Polski. Całe spotkanie przebiegało oczywiście pod dyktando wiślaków, którzy jednak mieli problemy z rozmontowaniem obrony gospodarzy w ataku pozycyjnym. Dopiero błąd pomocników Porońca w środku boiska spowodował, że dwójka wiślaków wyszła z kontrą. Sfinalizował ją P. Marzec strzałem w krótki róg z 7 metrów. Na 2-0 zaraz po zmianie stron podwyższył Walasek. Jego ni to strzał ni dośrodkowanie próbował wybić bramkarz Porońca Marcin Cudzich ale mimo jego interwencji piłka przekroczyła linię bramkową. Kolejny błąd tym razem stopera Porońca Roberta Strzępa zakończył się trzecim golem dla Krakowian. Strzelcem był najlepszy na Bosku Litewka. Chwilę później wiślacy przeprowadzili bardzo płynną akcję. Na prawej stronie Czapeczka na pełnym biegu minął trzech obrońców i z końcowej linii odegrał do Marca, który strzałem pod poprzeczkę zdobył dla swoich barw czwartego gola. W końcówce spotkania gra się nieco wyrównała a lider poronian Mateusz Chrobak o mało nie zdobył honorowego gola.
|