Zwycięstwem Tadeusza Błażusiaka zakończyła się pierwsza edycja ekstremalnych zawodów w Hard Enduro „Red Bull 111 Mega Wat", które rozegrano w kopalni węgla kamiennego w Bełchatowie. Rewelacyjnie zaprezentował się też 17 letni nowotarżanin Oskar Kaczmarczyk, jeden z najmłodszych uczestników imprezy. W końcowej klasyfikacji zajął miejsce szóste.
Łącznie na starcie do wyścigu głównego stanęło aż 476 zawodników. Nie brakowało największych gwiazd światowego Enduro na czele z Anglikiem Jonnym Walkerem i Niemcem Andreasem Lettenbichlerem.
Zawodnicy musieli pokonać 45-kilometrową trasę, wiodącą po kamieniach, piachu, specjalnych przeszkodach i uskokach. Najwięcej emocji wywołał pojedynek Błażusiaka i Walkera. Obaj przyjechali do Bełchatowa z ogromną nadzieją i determinacją, by zdobyć najwyższe miejsce podium. W finałowym wyścigu jechali łeb w łeb, do końca nie mogąc być pewnym zwycięstwa. Ostatecznie pierwszy na mecie pojawił się Polak
- Starałem się nie popełniać błędów i trzymać się swojej strategii. Dałem z siebie wszystko i choć wiedziałem, że wygrana nie przyjdzie łatwo, to bardzo zależało mi, by triumfować przed rodzimą publicznością. To był zaszczyt startować, będąc dopingowanym przez tak liczne grono kibiców. Jestem dumny, że udało się zorganizować takie zawody w naszym kraju! – powiedział tuż po wjeździe na metę Błażusiak.
Trzecie miejsce zajął Lettenbichler. Tuż poza podium znalazł się Łukasz Kurowski, wielokrotny Mistrz Polski motocross oraz Mistrz Europy enduro. Stawkę najlepszych pięciu uczestników zawodów zamknął Sylwester Jędrzejczyk, Wicemistrz Polski enduro.
Szóste miejsce przypadło w udziale Oskarowi Kaczmarczykowi. Aktualny wicemistrz Polski juniorów w Super Enduro potwierdził swój potencjał i olbrzymie możliwości. Zebrał mnóstwo pochwał i gratulacji za swój występ i osiągnięty wynik.
- Mega zawody. Mam nadzieję, że będzie to cykliczna impreza. Trasa świetnie przygotowana, urozmaicona. Prolog może nie był trudny, ale bardzo szybki. Dużo jazdy na wprost po piaszczystym terenie. Sporo było przeszkód rodem z Super Enduro: hopek, rur metalowych, belek, kamieni czy drewnianych szpul. W pewnym momencie musieliśmy też przejechać po szybie do transportu węgla. Do finału awansowałem z trzynastej pozycji, dzięki czemu jechałem w jednej linii z najlepszymi. Na starcie popełniłem błąd. Zapomniałem włączyć zapłonu i spadłem na ostatnią pozycję. Szybko jednak zacząłem mijać kolejnych zawodników i już na pierwszej górce byłem szósty. Od tego momentu cały czas ścigałem się z Jędrzejczykiem. Raz on był przede mną, raz ja przed nim. Tym razem trasa była bardzo wymagająca. Momentami przypominała tą z jaką można spotkać się w trakcie Erzbergrodeo. Widoczność praktycznie zerowa. Sam kurz. Trzeba było redukować biegi, aby wyjechać pod górę. Do tego było bardzo miękko. W jednym momencie po jednym z zeskoków lądowało się w wodzie. Wielu zawodników utopiło swoje motocykle. Generalnie udało się ustrzec kolejnych błędów. Zająłem szóste miejsce. Piąte było w zasięgu, ale w pewnym momencie musiałem zatankować motocykl, co pozwoliło Jędrzejczykowi odjechać i nie miałem już szans go dogonić. Jestem bardzo zadowolony. To super podsumowanie niezwykle udanego dla mnie sezonu. Dziękuje sponsorom i wszystkim, którzy mi pomagali, abym mógł realizować swoje marzenia – podsumował Kaczmarczyk.