We wtorek nasi zawodnicy rywalizowali w zawodach snowboardowego slalomu równoległego. Nasi reprezentanci zaprezentowali się solidnie, a najlepiej z nich Andrzej Gąsienica - Daniel, który uplasował się tuż za podium.
Polak pomimo zajęcia czwartego miejsca nie ukrywał swojego zadowolenia ze startu: - Jestem bardzo zadowolony z wejścia do czwórki, w ćwierćfinale wygrałem z mocnym zawodnikiem z Rosji. Przegrywając po pierwszym przejeździe odrobiłem stratę. W tym sezonie Uniwersjada to moja najważniejsza impreza. Wiadomo, trochę szkoda medalu, ale przed startym miejsce w czwórce brałbym w ciemno. Moim celem była ósemka. Zrealizowałem go – mówił już po zakończeniu rywalizacji Gąsienica-Daniel, choć widać było, że ciągle siedzi w nim w głowie półfinałowy wyścig z późniejszym złotym medalistom Niemcem Danielem Weisem. Nasz reprezentant w drugim przejeździe tuż po starcie niespodziewanie zatrzymał się. - Po pierwszy przejeździe miałem czas karny za wywrotkę, dlatego bramka otworzyła się nieco później. Nagle na starcie ktoś zaczął krzyczeć i od razu załapałem, ze jest jakaś awaria. A jak już się zatrzymałem, to wiedziałem, że niepotrzebnie. Wsłuchałem się w kibiców – przyznał Andrzej Gąsienica-Daniel.
W walce o brąz Polak spotkał się z Austriakiem Alexandrem Payerem. Pierwszy przejazd minimalnie na korzyść Payera, w drugim Gąsienica-Daniel zaryzykował i wypadł z trasy. - Wypadłem w połowie trasy. Nie utrzymałem deski na krawędzi. Spóźniłem ten skręt przez upadek. Już później nie mogłem nic nadrobić, bo ominąłem bramkę. Za nisko zjechałem. Tak się czasami zdarza – tłumaczył Andrzej. Drugi z naszych reprezentantów Oskar Bom odpadł w 1/8 finału.
W rywalizacji kobiet na starcie stanęły trzy nasze reprezentantki: Karolina Sztokfisz, Weronika Biela i Aleksandra Król. Cała trójka solidarnie dotarła do ćwierćfinału, jednak tam rywalki okazały się za mocne. Polki nie ukrywały, że liczyły na więcej. - Myślę, że każda z nas liczyła na lepszy wynik, awans do czwórki. Były tutaj realne szanse na osiągnięcie takiego wyniku, ale niestety to nie był nasz dzień – mówiła już na chłodno Karolina Sztokfisz. Chwaliła przy tym organizatorów: - Trasa jest super przygotowana. Bardzo dobre warunki panują. Lepszych warunków nie mogło być.
Czego zabrakło by osiągnąć lepszy wynik? Sztokfisz wskazywała na kiepskie wyniki z eliminacji, które skazały ją na rywalizację z lepszymi zawodniczkami. - W eliminacjach nie poszło mi za dobrze. W rezultacie jechałam z lepszymi zawodniczkami w finale. Udało mi się przejść przez pierwszy etap. Weszłam do ósemki i tam spotkałam się z obecną czwartą zawodniczką Mistrzostw Świata. Pokonała mnie o 0,5 sekundy. Nie jest to dla mnie udany i szczęśliwy start – mówiła Sztokfisz. Wtórowała jej Aleksandra Król: - Liczyłam na lepsze miejsce, ale niestety wyszło jak wyszło. Niestety mały błąd w biegu ze zwyciężczynią dzisiejszych zawodów spowodował, że nie było szans nawiązać walki – przyznała. Jednak nie ma powodów do wstydu – Polka przegrała z mistrzynią olimpijską z Soczi w slalomie gigancie równoległym Szwajcarką Patrizią Kummer. Ola zwróciła jednak uwagę także na pozytywy: - Ogólnie nie była tak źle. Byliśmy jedynym teamem, który tak licznie wszedł do ćwierćfinałów. A Karolina Sztokfisz dodała: - Byłam już tutaj kiedyś na Pucharze Świata, ale atmosfera Uniwersjady i cała ta otoczka tutaj jest naprawdę super.
Maciej Wadowski & Michał Filarski
fot. Maciej Szopa
|