Podobnie jak przed tygodniem na inaugurację rozgrywek ligi okręgowej, także i drugiej kolejce doszło do dwóch spotkań, w których naprzeciw siebie stanęli reprezentanci Podhalańskiego Podokręgu Piłki Nożnej. W Zakopanem gospodarze w iście hokejowych rozmiarach rozprawili się z Orawą Jabłonka, z kolei w Rabie Wyżnej Orkan w najniższym z możliwych rozmiarów przegrał z Szaflarami.
KS Zakopane – Orawa Jabłonka 7:0 (2:0)
Bramki: 1:0 Chrobak 1, 2:0 Król 9, 3:0 samobójcza Stehura 51, 4:0 Drabik 60, 5:0 Nowobilski 67, 6:0 Pawlikowski 75, 7:0 Pawlikowski 85.
Zakopane: Dziedzic – Bobak (45 Łabędź), Floryn, Szajna, Stopka - Nowobilski, Chrobak (55 Sawina), Drabik, Król (55 Kurnyta) - Gubała (60 Pawlikowski), Kasperczyk.
Orawa: T. Zubrzycki – W. Zahora, Stokłosa, Smutek, Kuczkowicz - Kasprzak, P. Zubrzycki, Stehura, Brząkała - Męderak (14 Karkoszka), Guziak (75 Sarniak).
Sędziował: Dawid Mituś z Gorlic. Widzów: 160
Wynik mówi sam za siebie. Już pierwsza akcja gospodarzy przyniosła im gola. Na strzał z 40 metrów zdecydował się Mateusz Chrobak i piłka wpadła pod poprzeczkę niskiego bramkarza Orawy. W 9 minucie Nowobilski przeprowadził dynamiczny rajd prawym skrzydłami dośrodkował na dalszy słupek przed bramkę Orawy. Piłka dotarła do Andrzeja Króla, który uderzył ją głową klasycznie w dalszy róg i gospodarze podwyższyli na 2:0. Kolejne akcje gospodarzy aczkolwiek groźne nie przyniosły im już w pierwszej połowie więcej bramek. A goście? W pierwszych 45 minutach oddali tylko jeden strzał na bramkę zakopiańczyków. Uderzenie P. Zubrzyckiego Dziedzic wybił na róg.
Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Nadal atakowali gospodarze, a goście popełniali rażące błędy w kryciu. W 51 wrzuconą w pole karne piłkę próbował wybić Stehura, ale wpakował futbolówkę do własnej bramki. W tym momencie trener zakopiańczyków zaczął dokonywać zmian wpuszczając na boisko najzdolniejszych juniorów. I się na nich nie zawiódł. Wprawdzie czwartego gola strzałem z dystansu zdobył Drabik ale po akcji Kurnyty z Pawlikowskim. Ten drugi w 67 minucie po kapitalnym rajdzie precyzyjnie dośrodkował do wbiegającego przed bramkę Nowobilskiego a ten tylko dostawił nogę i gospodarze podwyższyli na 5:0. Ostatni kwadrans to już „dobijanie” zupełnie zrezygnowanych gości. Najpierw Drabik wypuścił w uliczkę Pawlikowskiego a ten na szybkości minął bramkarza i wpakował piłkę do pustej bramki. W 85 minucie Nowobilski precyzyjnie dograł w pole karne do Pawlikowskiego a ten efektowną główką ustalił wynik spotkania.
- Ten wynik oczywiście jest dla nas satysfakcjonujący, ale dla mnie jako trenera najważniejszy jest sposób gry, realizacja ustalonych założeń. W wielu fragmentach te założenia udawało się nam realizować. To cieszy tym bardziej, że działo się to z udziałem licznej grupy młodych zawodników. Oczywiście rywale pozawalali nam na wiele, ale wierzę, że i z trudniejszymi rywalami ten nasz sposób gry będziemy realizowali z sukcesami. Co do strzelonych bramek to niektóre były zdobyte po świetnych akcjach a to dodatkowa satysfakcja dla naszych piłkarzy - powiedział po meczu trener KS Zakopane Dawid Bartos.
- Co tu dużo kryć na boisku grały dwie drużyny z tej samej ligi, ale gospodarze przewyższali nas o dwie klasy. To był najniższy wymiar kary jaki wymierzyli nam gospodarze. My nie dość, że nie dokonaliśmy wzmocnień to na dodatek kilku graczy boryka się z kontuzjami. Oczywiście to nas nie tłumaczy. Dwa czy trzy strzały na bramkę rywali to jak na 90 minut gry stanowczo za mało - powiedział po meczu trener Orawy Tomasz Zahora.
Orkan Raba Wyżna – LKS Szaflary 0:1 (0:0)
Bramka: 0:1 F. Kamiński 65
Orkan: D. Możdżeń (70 Szklarz) - Skwarek, K. Rapta, Możdżeń, Świder (75 Dziechciowski) – Pluta, Skawski, Teper, K. Traczyk (46 Ł. Rapta) – Kasiniak (80 Bochnak), Filipek.
Szaflary: Zhuk – Baboń, Hreśka, Mularek ŻK, Bierówka – Joniak (60 Hajnos), Kantor, Jarząbek (70 K. Gałdyn) , Gogolak ŻK – F. Kamiński, P. Kamiński.
Sędziował: Tomasz Śmierciak z Nowego Sącza. Widzów: 150
Pierwsza połowa bramek nie przyniosła, choć sytuacji ku temu nie brakowało z obu stron. W 10 min z 30 metrów uderzył F. Kamiński i piłka trafiła w słupek bramki gospodarzy. W odpowiedzi w 15 min chytrze z ostrego kąta przymierzył Traczyk, ale Zhuk nie dał się zaskoczyć. W 20 min po rzucie rożnym wykonanym przez Plutę niecelnie z 5 metrów główkował z kolei Możdżeń. W 40 min z kolei Szaflary wykonywał rzut rożny i niewiele do szczęścia zabrakło Baboniowi.
Zaraz po przerwie świetną interwencją popisał się ukraiński bramkarz gości, broniąc kolejne uderzenie z bliska Możdżenia. W 60 min Filipek z dystansu trafił w słupek. W 65 min rozstrzygnęły się losy meczu. Po błędzie Możdżenia, F. Kamiński wygrał pojedynek sam na sam z bramkarzem gospodarzy. Ten sam zawodnik jeszcze dwukrotnie w ostatnich 15 minutach znalazł się w podobnych sytuacjach, ale tym razem już ich nie wykorzystał.
- Utratę bramki biorę na siebie. To był juniorski błąd, który na tym poziomie przytrafić się nie może. Szkoda, bo ta akacja zaważyła na całym spotkaniu. Z przebiegu gry na pewno nie byliśmy gorszym zespołem. Wydaje mi się, że mieliśmy bardziej klarowne okazje bramkowe, ale niestety wykorzystać ich nie potrafiliśmy – przyznał grający szkoleniowiec Orkana, Robert Możdżeń.