W derbowym starciu w ramach rozgrywek IV ligi między Szaflarami a Watrą górą – podobnie jak jesienią – białczanie. Bohaterem meczu był bezsprzecznie, zdobywca wszystkich goli dla zwycięskiej drużyny – Łukasz Pazurkiewicz.
Kto spóźnił się na to spotkanie ledwie dwie minuty nie widział pierwszych dwóch bramek. Dzieliło ich ledwie paręnaście sekund. Pierwsi trafili gospodarze, konkretnie Maciej Topór, który skorzystał z zawahania w bramce Watry Piotra Tomasika, uprzedził go i posłał nad nim piłkę do bramki. Opowiedział Łukasz Pazurkiewicz dobijając z bliska – odbity przez Vasyla Zhuka – strzał Jakuba Janasika.
Kolejne minuty wyrównane. Kluczowa dla końcowych losów tego spotkania była końcówka pierwszej połowy, kiedy Watra zdobyła dwa gole. Oba były autorstwa Pazurkiewicza i oba padły po stałych fragmentach gry. W pierwszym przypadku białczanie mieli rzut rożny. Po dośrodkowaniu piłka trafiła na 3 metr przed bramkę do Sebastiana Świerzbińskiego, ten z bliska trafił w słupek, ale do futbolówki dopadł Pazurkiewicz i nie dał szans Zhukowi. Za moment Watra miała rzut wolny. Po centrze Tomasza Kołobona, główkował Świerzbiński, Zhuk znów obił piłkę przed siebie wprost pod nogi Pazukiewicza, który w tym momencie skompletował klasycznego hat-tricka
Napastnik Watry nie poprzestał na trzech golach i po przerwie – w 60 min - dołożył czwartego. Na 20 metrze odebrał piłkę Marcelowi Stawickiemu i wygrał starcie jeden na jeden z Zhukiem. Wcześniej, bo już w 48 min, gola dla Szaflar powinien zdobyć Florian Kamiński, ale fatalnie chybił. W 69 min Tomasik miał duże problemy z obroną strzału z rzutu wolnego Łukasza Dudzika. W 82 min szaflarzanie zdołali już zmniejszyć rozmiary porażki. Po kontrataku, przytomnym uderzeniem popisał się Andrzej Lubelski.
- Cieszy wygrana. Odreagowaliśmy po przegranej w Pucharze Polski. Generalnie zagraliśmy dobre spotkanie, ale mam pretensje do zespołu o sam początek i ostatnie kilkanaście minut. Najpierw zabrakło nam koncentracji, czego konsekwencją był gol stracony w 2 minucie, a w końcówce z kolei brakowało spokoju i kontroli. Trzeba oczywiście pochwalić Łukasza, który wraca do fory po tych problemach z kontuzją – ocenił trener Watry, Marcin Manelski.
- Bolą momenty w których traciliśmy bramki. Najpierw zaraz po tym jak sami ją zdobyliśmy, a potem dwie „do szatni” po naprawdę niezłej pierwszej połowie. W naszej sytuacji mentalnej to jest najgorszy scenariusz, jaki mógł się wydarzyć. W drugiej połowie znów gramy nieźle, szukamy okazji na gola kontaktowego i nagle znów jeden, indywidualny błąd niweczy nasz plan. Co zrobić. Pozytywem na pewno są gole zdobyte przez naszych młodych zawodników – przyznał trener Szaflar, Grzegorz Zmuda
LKS Szaflary – Watra Białka Tatrzańska 2:4 (1:3)
Bramki: 1:0 Topór 2, 1:1 Pazurkiewicz 3, 1:2 Pazurkiewicz 44, 1:3 Pazurkiewicz 45, 1:4 Pazurkiewicz 60, 2:4 Lubelski 82.
Szaflary: Zhuk – Hreśka ŻK, Stawicki, Topór, K. Kantor (66 Sołtys) – P. Kamiński (61 Lubelski), F. Kamiński, Pawlikowski, Dudzik ŻK (75 Kwiatek), Wojtanek (46 Mrowca) – Żółtek.
Watra: Tomasik – Kosturko, Zając, Bałos, Bartos (75 Kostrzewa) – Janasik (80 Kurnyta), Czubin ŻK (63 Rzadkosz), Kołbon, Świerzbiński, Misiura (66 Kuchta) – Pazurkiewicz (80 Leżoń).
Sędziował Tomasz Biela z Krakowa.