W 22 kolejce spotkań grupy wschodniej 4 ligi w Szaflarach doszło do derbowego starcia gospodarzy z Lubaniem Maniowy. Miało on duży ciężar gatunkowy. Obie drużyny są bowiem zagrożone spadkiem. Ostatecznie ze zwycięstwa cieszyli się maniowianie.
LKS Szaflary – Lubań Maniowy 1:2 (1:0)
Bramki: 1:0 F. Kamiński 31, 1:1 Pluta 67, 1:2 Kasperczyk 70.
Szaflary: Zhuk – Sołtys, Topór, Strama ŻK (82 Mrugała), Lubelski – F. Kamiński ŻK, Mrowca, Wojtanek, Baboń ŻK, Żółtek (67 Dudzik) – Kwiatek.
Lubań: Świerad – Augustyn, Górecki, D. Firek, Pluta (90 Kurowski) – Gorlicki (60 Sarna), Rzymowski ŻK (46 Kasperczyk), Jandura, D. Antolak (90 M. Sikora), Sydorczuk (72 Zagata) – Kurnyta.
Sędziował: Łukasz Dragan z Wadowic.
Po pierwszych spokojnych 15 minutach z każdą kolejną mecz się rozkręcał. Pierwsi bramkową okazję stworzyli sobie goście, ale Sylwester Kurnyta uderzając głową fatalnie spudłował. W odpowiedzi z 25 metra mocno po ziemi strzelił Kamil Mrowca i Artur Świerad z trudem sparował piłkę na rzut rożny. W 28 min w okolicach środka boiska skiksował Mateusz Pluta, piłkę przejął Patryk Kwiatek ale przegrał pojedynek ze golkiperem Lubania. W 31 min gospodarze objęli prowadzenie. To był gol „stadiony świata”. Po krótko rozegranym rzucie wolnym Florian Kamiński uderzył z 25 metrów, piłka odbiła się od poprzeczki, następnie od murawy i wpadła za linię bramkową. Za moment po drugiej stornie boiska nieznacznie pomylił się z dystansu Damian Firek. W 40 min Szaflary mogły, a nawet powinny prowadzić 2:0. Michał Żółtek uderzał z najbliższej odległości, ale Świerad zdołał końcówkami palców podbić piłkę i ta przeleciała nad poprzeczką.
Od samego początku drugiej połowy ruszył napór Lubania. W 59 min w odstępie kilkunastu sekund najpierw Vasyl Zhuk, a potem Maciej Strama ratowali szaflarzan od utraty bramki. W 61 min z kolei po rzucie rożny główkował Kurnyta, ale kolejny raz zabrakło mu precyzji. W 67 min maniowianie dopięli swego i wyrównali stan meczu. Grali wówczas przez moment w liczebnej przewadze (kontuzjowany Żółtek leżał poza boiskiem). W środku pola Sydorczuk wymienił podania z Mirosławem Jandurą, ten zagrał prostopadłe podanie do wychodzącego na pozycję Mateusza Pluty, który trafił do bramki gospodarzy obok wybiegającego z niej Zhuka. Goście poszli za ciosem i po upływie kolejnych 3 minut objęli prowadzenie. W głównej roli wystąpiła dwójka rezerwowych. Norbert Sarna zagrał piłkę w pole karne, a tam Jakub Kasperczyk stojąc tyłem do bramki na 5 metrze, trącił futbolówkę głową czym zmylił Zhuka. W 72 min Lubań stracił Sydorczuka, który tak niefortunnie upadł na murawę że nabawił się urazu barku i trafił do szpitala. W 75 min Lubań mógł podwyższyć prowadzenie. Po strzale Pluty, piłkę z linii bramkowej wybił jednak Patryk Sołtys. W 77 min tak naprawdę jeden jedyny raz w tej odsłonie groźnie zrobiło się pod bramką gości, ale z uderzeniem Krzysztofa Wojtanka poradził sobie Świerad.
- W szatni prze meczem powiedzieliśmy sobie, że koncertujemy się na tych rzeczach na których mamy wpływ. Czyli na realizowaniu założeń i cechach wolicjonalnych. I w tym aspekcie nie mam prawa nic zarzucić chłopakom. Jedyne o co mogę mieć pretensję to o to, że w tej pierwszej połowie nie wykorzystaliśmy jeszcze przynajmniej jednej sytuacji, bo wtedy byłoby nam na pewno łatwiej. Ale biorąc pod uwagę sytuację kadrową w jakiej w tym meczu się znaleźliśmy mogę tylko chłopakom podziękować za ten mecz i jestem pewny, że grając z takim zaangażowaniem w kolejnych meczach powinniśmy zapunktować – ocenił trener Szaflar, Grzegorz Zmuda.
- Zdawaliśmy sobie sprawę, że w tej sytuacji w jakiej jesteśmy i my i Szaflary, był to ważny mecz. Dlatego cieszy przede wszystkim to, że wracamy do domu z 3 punktami. Gratuluje drużynie przede wszytsim takiej charakternej postawy. Życie na nie rozpieszcza. Dzisiaj kolejna kontuzja bardzo ważnego zawodnika i pewne stracimy go na dłuższy czas. Powtórzę jednak po raz kolejny, że właśnie w takich trudnych momentach poznaje się klasowy zespół. Jeszcze raz gratuluje swojej drużynie – podsumował trener Lubania, Grzegorz Hajnos.