Nie będą mile wspominać 3 kolejki rozgrywek grupy wschodniej 4 ligi zespoły z Podhala. Po wczorajszej porażce Wierchów Rabka, dzisiaj swoje meczem – także grając w roli gospodarza – przegrały zespoły Lubania Maniowy i Watry Białka Tatrzańska.
Lubań Maniowy – Sandecja II Nowy Sącz 0:5 (0:2)
Bramki: 0:1 samobójcza – Górecki 5, 0:2 Chmiel 38, 0:3 Kuźma 56, 0:4 Kuzera 88, 0:5 Basta.
Lubań: Świerad – Augustyn ŻK, D. Firek, Górecki, Pluta (62 Sydorczuk) – P. Duda, D. Duda (46 Da Silva), M. Firek (53 D. Antolak), Jandura, Noworolnik (75 Sikora) – Kasperczyk (43 Kurowski).
Sandecja II: Baran – Socha ŻK, Szufryn ŻK, Basta, Kałahur (68 Smoleń) – Żołądź (60 Palacz), Kuźma, Maślanka (75 Urban), Ogorzały (85 Kuzera), Chmiel (46 Szczepański) – Gabrych.
Sędziował: Dominik Hebda z Brzeska.
Widzów: 300
Goście przyjechali do Maniów w składzie w zdecydowanej części opartej na zawodnikach z pierwszej drużyny i udzieli gospodarzom srogiej lekcji. Już w 5 min przyjezdni objęli prowadzenie. Samobójcze trafienie zaliczył Górecki, który przy próbie przecięcia dośrodkowania Maślanki, skierował piłkę do bramki.
Swoją przewagą jaką przez całą pierwszą połowę posiadali przyjezdni, udokumentowali drugim golem w 38 min. Świetną indywidualną akcję prawą stroną Gabrych, a sfinalizował ją Chmiel.
W kilku innych sytuacjach Lubań od utraty bramek ratował Świerad. Tak było m.in. w 30 min, kiedy bramkarz gospodarzy instynktownie na rzut rożny sparował strzał głową Gabrycha.
Druga połowa zaczęła się podobnie jak pierwsza – od bramki dla Sandecji – z taką różnicą, że teraz była to już autorska bramka zawodnika Sandecji, konkretnie Kuźmy, który po podaniu z głębi pola od Szczepańskiego, wygrał pojedynek ze Świeradem.
Lubań mógł szybko odpowiedzieć. Szansę miał P. Duda, ale trafił wprost w Barana. W 75 min Górecki sfaulował we własnym polu karnym Palacza i sędzia wskazał na rzut karny. Intencję Gabrycha wyczuł jednak Świerad. Bramkarz Lubania w końcówce zaliczył jeszcze kilka świetnych interwencji, ale w 88 i 93 min był bezradny przy uderzenia Kuzery i Basty.
- Nie mieliśmy dzisiaj argumentów na tak silnego kadrowo przeciwnika. Mielimy swój plan, ale szybko on się nam załamał. To już historia. Wymazujemy ten mecz pamięci i myślimy o kolejnym – przyznał po meczu trener Lubania, Grzegorz Hajnos.
Watra Białka Tatrzańska – Glinik Gorlice 0:2 (0:1)
Bramki: 0:1 Cassalas 45, 0:2 Kmak 78.
Watra: Tomasik – Kuchta, Bałos ŻK, Kostrzewa, Bartos – Dziubas, Spike Gill, Rabiański ŻK, ŻK, CZK 75, Kobylarczyk ŻK (80 Nowobilski), Kapłon – Mroszczak ŻK.
Glinik: Różalski – Drąg, Hernani, Kowalczyk, Martuszewski – Tarasek (67 Susz), Krzysztoń, Casallas (60 Rząca), Gogola ŻK, Da Silva (85 Myrda)– Kmak (89 Dąbrowski).
Sędziował: Marcin Ciepły z Krakowa.
Zaczęło się od strzału Kobylarczyka i udanej interwencji Różalskiego. Potem to Glinik miał dwie okazje. Najpierw uderzenie Gogoli wyłapał Tomasik, a po chwili nieznacznie pomylił się Da Silva. W 25 min blisko szczęścia był Spike Gill, a 31 min Mroszczak. W obu tych przypadkach piłka w niewielkiej odległości mijała bramkę Glinika. W 37 min goście wyprowadzili kontrę, którą jednak w fatalny sposób zepsuł Tarasek, kiksując na 5 metrze przed bramką. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bez bramek, w 45 min efektownym uderzeniem z rzutu wolnego z 16 metrów, prowadzenie przyjezdnym dał Cassalas.
Początek drugiej połowy należał do Watry. W 48 min po strzale Kostrzewy piłkę na linii bramkowej zatrzymał jeden z obrońców Glinika. W 62 min po kontrataku Mroszczak podał do Kapłona, ten uderzył mocno, ale piłka przeleciała nad bramką. Im było bliżej końca tym inicjatywę zaczęli przejmować goście. W 76 min w sytuacji sam na sam z Tomasikiem był Kmak, ale to bramkarz ary był górą. Kamk wziął rewanż 2 minuty później, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, przy biernej postawie defensywy Watry, wpakował piłkę głową do bramki. W 80 min z boiska za drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną wyleciał z boiska Rabiański.
- Szkoda, bo przynajmniej remis był w naszym zasięgu. Glinik skarcił nas za niewykorzystane przez nas sytuacje - krótko ocenił trener Watry, Marcin Manelski.