Królowa akademickiego sezonu Katarzyna Wąsek (CC Warszawa) oraz weteran AZS Winter Cup Paweł Jaksina (PK Kraków) wygrali slalom równoległy w Czarnej Górze i zdobyli czeki na 10 tys. złotych.
Po raz drugi akademiccy narciarze spotkali się w tym sezonie na stoku GrapaSki w Czarnej Górze. Tym razem rywalizacja odbywała się w slalomie równoległym, a prawo startu miało 16 najlepszych zawodniczek i zawodników z klasyfikacji generalnej slalomu. Warto było zbierać punkty podczas wszystkich eliminacji, bowiem ich liczba decydowała o rozstawieniu w „drabince”.
Po lodowych warunkach z finału w Szczawnicy pozostało tylko wspomnienie. Z palenickiego „betonu” szybko trzeba było przestawić się na czarnogórską grząską nawierzchnię przysypaną kilkoma centymetrami świeżego śniegu. Panu Mariuszowi udało się ustawić dwie niemal identyczne trasy i dzięki temu nie powtórzyła się kuriozalna historia z mistrzostw świata w Cortinie d’Ampezzo, gdy kolejność startu decydowała o końcowym sukcesie. Na szczęście obie linie niszczyły się w równym stopniu przez całe zawody i uczestnicy nie narzekali na różnice między nimi. Było sprawiedliwie, co nie oznaczało, że obyło się bez niespodzianek. Dzisiejszy slalom równoległy AZS Winter Cup miał dwa oblicza.
U kobiet wszystko zgodnie z planem
W rywalizacji pań właściwie wszystko szło według przewidywań. Zawodniczka wyżej rozstawiona w rankingu przechodziła do kolejnej rundy. Wyjątkiem była porażka Katarzyny Ostrowskiej (PW Warszawa) z Aleksandrą Malinowską (UJ Kraków), ale wszyscy śledzący losy Akademickiego Pucharu Polski wiedzą, że różnica między nimi jest minimalna. Taka też była strata czasowa decydująca o wejściu do półfinału (0,02 sek.). A w nim spotkały się pary: Wąsek/Malinowska oraz Kohut/Wilczyńska. Do decydującego starcia awansowały ponownie wyżej rozstawione zawodniczki. W małym finale, debiutująca w akademickim slalomie równoległym, Iga Wilczyńska (AWF Kraków) uległa Oli Malinowskiej. Komentujący wydarzenia Maciej Żabski żałował, że „Malina” nie dokonała tej sztuki w dużym finale, ponieważ za wygrane pieniądze miała kupić samolot. Latalibyśmy nim na zawody AZS Winter Cup, a Ola, która jest stewardessą, mogłaby nie brać urlopu na starty, tylko serwować nam drinki na pokładzie i połączyć przyjemne z pożytecznym. Wróćmy jednak na ziemię. O jedną setną miliona złotych powalczyły Kasia Wąsek i Iwona Kohut (AWF Wrocław), czyli dwie najlepsze slalomistki sezonu. Doszło zatem do powtórki z zeszłego roku, kiedy obie panie również spotkały się w decydującym pojedynku. Dominatorka akademickich zawodów nie dała najmniejszych szans koleżance i drugi raz z rzędu sięgnęła po stypendium ufundowane przez firmę Lotos.
Pogrom faworytów u mężczyzn
Zgoła odmienna sytuacja miała miejsce u panów. Zgromadzeni na mecie, a nawet sami zawodnicy, przecierali oczy ze zdumienia gdy jeden za drugim odpadali faworyci. Najpierw bombę odpalił Szymon Drużba (UMe Wrocław), który już w pierwszej rundzie odprawił z kwitkiem złotego medalistę wczorajszego finału Juliusza Mitana (AGH Kraków). Na dobre nie zdążył rozpędzić się też zwycięzca klasyfikacji generalnej Dominik Białobrzycki (AWF Kraków), który w drugiej rundzie dostał srogi łomot (0,97 sek.) od Mateusza Buckiego (AWF Kraków). Niesamowite historie pisali też Wojciech Dulczewski (AWF Kraków) i Mateusz Rewerelli (SGH Warszawa), którzy bezlitośnie rozprawili się z drugim i trzecim zawodnikiem sezonu. Tomasz Pająk (PŚl Gliwice) i Michał Czerwiński (PK Kraków) mogli się pakować i jechać do domu. W najlepszej czwórce mieliśmy więc trzech wygłodniałych sukcesu wilczków, sklasyfikowanych na 6., 9. i 10. miejscu oraz starego mistrza Pawła Jaksinę, który jako jedyny bronił honoru pokolenia powoli kończącego przygodę z akademickim ściganiem. Polski Beat Feuz zapewniał, że kluczem do sukcesu będzie jego potężna budowa ciała, która na tak płaskim stoku musi zaowocować sukcesem. Tak też się stało. W półfinale skapitulował Mateusz Bucki, a w decydującym starciu Paweł pokonał Mateusza Rewerelliego. Ten, mimo że był o włos od cennej nagrody, wydawał się być bardzo zadowolony z przebiegu wydarzeń i przyznał, że w najśmielszych marzeniach nie widział siebie w finale. Pawłowi ciężko było za to zebrać myśli, bo w szale radości, kibicujący mu koledzy rzucili się na niego tłumnie i przygnietli zanim zdążył wypiąć narty. W pojedynku o trzecie miejsce Wojciech Dulczewski nie dał rady swojemu koledze z uczelni i to Mateusz Bucki cieszył się z wygranej w małym finale.
Powiedzieli na mecie
Katarzyna Wąsek
Przyjechałam tu dziś z dobrym nastawieniem. Po pierwszych przejazdach pojawiła się myśl „kurczę, jakaś jestem zmulona”, coś było nie tak. Ale potem już od połowy się obudziłam. Zrobiłam jeden mocny przejazd po niebieskiej trasie i to dało mi niezłego kopa do dalszego działania. Potem już poszło z górki. Warunki były niezłe. Ekipa na bieżąco odgarniała śnieg, zrobiła się dobra rynna, startowali najlepsi, więc ślad był niezły. Nie było żadnego problemu z trasą.
Iwona Kohut
Od początku nie nastawiałam się na nic wielkiego. Szczególnie, że zdecydowanie bardziej wolę mocno nachylone stoki. Ale jak zaczęło mi dobrze iść, to pojawiła się myśl, że może się uda. Jednak Kasia jest w takiej formie, natrzaskała tyle złotych medali, że było ciężko. W drodze do finału największe problemy sprawiła mi Iga. Jeździła naprawdę szybko i to był mocny pojedynek. Trasy były raczej podobne, wolałam jechać po niebieskiej, ale nie różniły się za bardzo między sobą.
Paweł Jaksina
Nie ukrywam, że miałem duże obawy. Wszyscy faworyci odpadli i bałem się, że i mnie czeka to samo. Ostatnio odpadłem z Antkiem Szczepanikiem już w drugiej rundzie. Tym razem początek drabinki też miałem bardzo ciężki. Próbowałem też coś kombinować i testować różne rzeczy, przez co ledwo przechodziłem dalej.
Mateusz Rewerelli
Przed finałowym przejazdem starałem się w ogóle nie myśleć o nagrodzie pieniężnej. Skupiałem się na tym jak pojechać i gdzie szukać prędkości. Nie można mieć w głowie wygranej, póki się nie wygra. Nie byłem stawiany w gronie faworytów, więc nie czułem presji. Dobrze mi się startowało. Bardziej stresowałem się w pierwszej rundzie niż później. W drodze do finału najtrudniejszym rywalem był Kuba Zastawny, bo najwięcej ze mnie wycisnął i wygrałem najmniejszą różnicą czasową.
Jutro ostatnia konkurencja tegorocznego Akademickiego Pucharu Polski AZS Winter Cup. Zawodnicy ścigać się będą w nowej formule slalomu równoległego, czyli drużynówce. Do walki stają ekipy uczelniane, złożone z dwóch kobiet i dwóch mężczyzn. Przeprowadzimy krótką relację na żywo przed półfinałami na naszym profilu facebookowym, a wieczorem opiszę wydarzenia na www.ntn.pl.
Na stronie www.wintercup.pl dostępne są pełne wyniki zawodów oraz drabinka na jutro, a bardzo ładne zdjęcia z zawodów pojawiają się na naszym instagramie.