W miniony weekend rozgrywki jesiennej rundy rozpoczęli piłkarze IV ligi. Poniżej wyniki.
Od zwycięstwa na własnym stadionie nad Wolanią Wolą Rzędzińską sezon 2021/2022 w rozgrywkach grupy wschodniej IV ligi rozpoczęli piłkarze Lubania Maniowy.
Lubań Maniowy – Wolania Wola Rzędzińska 3:1 (0:1)
Bramki: 0:1 Michoń 43, 1:1 Szeliga 59, 2:1 M. Sikora 86, 3:1 Mrówka 90.
Lubań: J. Sikora – Szeliga, Firek, Chlipała – Pluta (64 M. Sikora), Jandura (50 Ligienza), Skórski, Noworolnik (60 Szwajnos) - P. Duda, Mrówka, Kasperczyk (82 Wróbel).
Wolania: Boruch – Tragarz, Mróz, Michoń, Lubera – Janiec, Partuta (68 Tadel), Witek (46 Rębacz), Wójcik (82 Kuczek), Tubek – Minorczyk (68 Nowak).
Sędziował: Lucjan Wesołowski z Oświęcimia.
Żółte kartki: Szeliga – Minorczyk, Mróz, Janiec, Tadel. Czerwona kartka: Tadel (za drugą żółtą). Widzów 80
Początek bardzo nerwowy w wykonaniu Lubania i w efekcie to goście pierwsi stworzyli sobie dwie dogodne do otwarcia wyniku sytuacje. Uderzenia Tubka i Minorczyka wybronił jednak J. Sikora. Z czasem mecz się wyrównał, a sytuacje zaczęli stwarzać też maniowianie. Najbliższy szczęścia był – po rzucie rożnym – Mrówka, ale piłka po jego uderzeniu z 8 metra przeleciała tuż nad poprzeczką. Chwilę wcześniej, nieznacznie pomylił się też – po kontrataku – Noworolnik. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się wynikiem bezbramkowym, Minorczyk posłał świetne prostopadłe podanie do Michonia, ten wygrał pojedynek z J. Sikorą i dał przyjezdnym prowadzenie. Parę chwil później mogło być nawet 0:2, ale tym razem bramkarz Lubania wykazał się refleksem po strzale Tragarza.
Od początku drugiej połowy to do Lubania należała inicjatywa i w 58 minucie gospodarze wyrównali. Ligienza – który na boisku pojawił się kilka chwil wcześniej – precyzyjnie z głębi pola zagrał do, podłączającego się do akcji ofensywnej Szeligi, ten wbiegł w pole karne i na raty pokonał Borucha. Lubań przejął kontrolę nad meczem i w 87 minucie objął prowadzenie. P. Duda zagrał z rzutu rożnego na piąty metr, a tam M. Sikora tylko dołożył nogę i piłka wpadła do bramki. W 90 minucie najpierw czerwoną kartkę - w konsekwencji drugiej żółtej - zobaczył gracz Wolanii Tadel, a następnie po krótko rozegranym rzucie wolnym, zagraniu Ligienzy i zgraniu futboówki głową przez M. Sikorę, wygraną gospodarzy przypieczętował Mrówka.
- Cieszy postawa drużyny. Przegraliśmy 0:1, mając więcej z gry. Nie załamaliśmy się i cały czas dążyliśmy do zwycięstwa. Pewne proste korekty, które dokonaliśmy w przerwie, spowodowały, że przejęliśmy kontrolę nad meczem i w efekcie strzeliliśmy trzy gole. Kolejny raz pokazaliśmy charakter i mam nadzieję, że tak będzie w każdy kolejnym spotkaniu – ocenił trener Lubania, Grzegorz Hajnos.
*******
Piłkarze Watry Białka Tatrzańska, na inaugurację rozgrywek grupy wschodniej IV ligi pokonali na własnym stadionie Sokoła Słopnice.
Watra Białka Tatrzańska – Sokół Słopnice 1:0 (0:0)
Bramka: 1:0 Klóska 88.
Watra: Kudła – Uwakwe, Kuchta, Maciasz, Ł. Młynarski – Zuiev (90 Kurnyta), Kuc (62 Grądziel), M. Młynarski (54 Klóska), Surma (90 Łukaszczyk), Masłowski – Dudek.
Sokół: Leśniak – Więcek (60 Bednarczyk), Franczak, Mrózek, Gros (80 D. Porębski) – S. Porębski (69 Kordeczka), Augustyn, Wontorczyk, Pach, F. Nowak – Wiewóra (60 Bolsęga).
Sędziował Szymon Putek z Wadowic.
Żółte kartki: Maciasz, Dudek, Ł. Młynarski Kurnyta – Pach, Gros
Czerwona kartka: Pach (89 za drugą żółtą)
Do przerwy bez bramek, ale też i sytuacji do ich zdobycia za wiele nie było. Najlepszą okazję mieli goście, konkretnie Dominik Pach, który ładnie przymierzył z rzutu wolnego, ale jeszcze lepszą interwencją popisał się Kudła. Z kolei po przerwie to Watra częściej dochodziła do sytuacji bramkowych. W 67 minucie po błędzie bramkarza Sokoła, uderzał z bliska Klóska, ale trafił w poprzeczkę. Napastnik gospodarzy zrehabilitował się w 88 minucie, kiedy wykorzystał asystę Zuieva i płaskim strzałem (piłka jeszcze rykoszetem odbiła się od jednego z zawodników Sokoła) zdobył gola na wagę zwycięstwa. Goście mecz kończyli w liczebnym osłabieniu, bowiem w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry, czerwoną kartkę, w konsekwencji drugiej żółtej zobaczył Pach.
*****
Od wyjazdowego remisu z beniaminkiem z Zakliczyna, sezon 2021/2022 w rozgrywkach grupy wschodniej 4 ligi rozpoczęli piłkarze Wierchów Rabka. Biorąc pod uwagę ilość bramkowych sytuacji jaką sobie w tym meczu stworzyli rabczanie, mają oni prawo odczuwać duży niedosyt.
Dunajec Zakliczyn – Wierchy Rabka 2:2 (0:0)
Bramki: 1:0 Czermak 49, 1:1 Dudek 53, 1:2 Otręba 72, 2:2 K. Wójcik 84.
Dunajec: Nosek – Kołacz, Gwiżdż, Pawłowski, Czermak (58 Socha) – M. Wójcik, A. Wójcik, Wzorek (55 K. Wójcik), Świderski (80 Łabaj), Kusiak – Chmielowski.
Wierchy: Zhuk – Misiura (58 Jeziorski), Jaworski, Witek, Kościelniak (76 Florek) – Majeran, Dudek, Myrda (80 Wójcik), Czubin, Otręba – Banik (90 Kołpak)
Pierwsza połowa bez bramek, mimo kilku sytuacji z obu stron. Dla Wierchów najlepsza okazję otwarcia wyniku miał po rzucie rożnym T. Dudek. Uderzał z bliska, ale udaną interwencją popisał się Nosek. Nieznacznie z rzutu wolnego pomylił się też Otręba. Lepiej zachować się powinien także w swojej sytuacji Misiura. Jeżeli chodzi o okazje bramkowe gospodarzy w pierwszej odsłonie, to zdecydowanie najgroźniejsza z nich miała miejsce w 38 minucie. Po strzale M. Wójcika, piłka ostemplowała słupek bramki Wierchów.
Za to jedna z pierwszych sytuacji w drugiej połowie przyniosła gola. Zdobyli ją gospodarze, konkretnie Czermak, który w 49 minucie dopadł do piłki na 18 metrze i oddał skuteczny strzał. Odpowiedź Wierchów przyszła błyskawicznie, bo już po 3 minutach. Z rzutu rożnego Czubin zagrał na piąty metr, a tam Dudek uprzedził obrońców i bramkarza Dunajca, i pięta trafił do bramki. Goście poszli za ciosem, zepchnęli gospodarzy do głębokiej defensywy i zaczęli stwarzać sobie kolejne bramkowe sytuacje. Kilka kapitalnych interwencji zaliczył Nosek, ale w 72 minucie rabczanie znaleźli na niego sposób. Myrda wbiegł w pole karne, po czym z końcowej linii dograł na 6 metr na środek pola karnego do Otręby, a ten uderzył nie do obrony.
Wydawało się, że Wierchy już mają to spotkanie pod pełną kontrolą i ich zwycięstwo nie jest zagrożone. Tymczasem w 84 minucie podopieczni Karola Niewolika nadziali się na kontrataku, po którym stan meczy wyrównał K. Wójcik. W odpowiedzi uderzał Witek z 18 metra, ale znów efektowną paradą popisał się Nosek. W doliczonym czasie gry gospodarze mieli dwie piłki „meczowe”. Najpierw strzał K. Wójcika, Zhuk sparował futbolówkę na rzut rożny, a po chwili fatalnie skiksował Socha. W dosłownie w ostatniej akcji tego meczu, po rzucie wolnym, z 10 metrów uderzał jeszcze Jeziorski, ale trafił w środek bramki i Nosek nie miał problemów ze złapaniem piłki.
*******
Nie udał się historyczny debiut piłkarzy Jarmuty Szczawnica w IV lidze. Na inaugurację szczawniczanie przegrali na własnym stadionie z Okocimskim Brzesko.
Jarmuta Szczawnica – Okocimski Brzesko 0:2 (0:2)
Bramki: 0:1 Klimczyk 23, 0:2 Lizak 26.
Jarmuta: Możdżeń – Drożdż (42 Styrenczak), Giełczyński (72 Dyląg), Boczoń, Barnaś – Michałczak, Sidorczuk (88 Janc), Pietrzak (81 Ziemianek), Kuziel (67 Adamczyk), Weber – Wiercioch.
Okocimski: Larysz – Furmański, R. Ślęczka (87 Okas), A. Ślęczka (81 Mochel), Lizak (74 Chwakat) – Sosnowski, Kaciczka, Kuliszewski (22 Cięciwa), Stolarz, Klimczyk – Czerwiński.
Sędziował: Łukasz Łabuzek z Chrzanowa. Żółte kartki: Michałczak, Giełczyński, Kuziel - Klimczyk, A. Ślęczka, R. Ślęczka, Klimczyk.
Po niezłym początku Jarmuty, z czasem do głosu doszli goście i efektem ich przewagi były dwie bramki, zdobyte w odstępie 3 minut. Najpierw po rzucie rożnym i główce jednego z zawodników gości trafiła w słupek, następnie przejął ją Klimyczk i w zamieszaniu wepchnął ją za plecy Możdżenia. Za moment prowadzenie „Piwoszy” podwyższył precyzyjnym strzałem w górny róg Lizak.
Jak się później okazało więcej bramek w tym spotkaniu nie padło. Druga połowa wyrównana. Grę prowadziła Jarmuta, ale przyjezdni mądrze i skutecznie bronili dostępu do własnej bramki.
- Pierwsze śliwki robaczywki. Zderzyliśmy się z IV ligą, ale nie było tak źle. Mieliśmy swoje sytuacje, ale zabrakło nam skuteczności. Za to w defensywie błąd przy staym fragmencie gry kosztował nas utratę pierwszego gola, co miało duży wpływ na przebieg tego spotkania w dalszych jego fragmentach - ocenił grający trener Jarmuty, Jacek Pietrzak.