Bez punktów z Andrychowa wrócili piłkarze Lubania Maniowy, którzy ulegli gospodarzom 0:1. Maniowianom towarzyszy po tym meczu olbrzymi niedosyt, nie tylko z racji niewykorzystanych swoich okazji bramkowych, ale też – w ich opinii – krzywdzącej decyzji sędziego.
Tyczy się to sytuacji a 80. minuty kiedy arbiter nie podyktował dla Lubania rzutu karnego. Nie mogący się pogodzić z taką decyzją trener gości Wojciech Tajduś został ukarany czerwoną kartką.
Beskid Andrychów – Lubań Maniowy 1-0 (1-0)
1:0 Koim 28
Lubań: Lipka – Chlipała, Zaika, Firek – Gruszkowski (82 Żarnowski), Wajsak, Jandura (57 Czajkowski), Misiura, Kasperczyk (75 Budz), Bryja (65 Magdziarczyk) – Kęska
– Nie było to wielkie widowisko z obu stron. Druga połowa lepsza w naszym wykonaniu. W doliczonym czasie gry bramkarz gospodarzy dwukrotnie fantastycznie uratował Beskid po strzałach Czajkowskiego i Magdziarczyka. Gospodarze również dwukrotnie zagrozili nam po szybkich kontrach. To co w 80 minucie miała miejsce, którą można nazwać śmiało SKANDALEM. Szczerze nie wiem jak za takie ewidentne przewinienie arbiter nie podyktował rzutu karnego. Kacper Kęska prowadził piłkę przez 2-3 sekundy był ciągnięty za koszulkę po czym w „szesnastce” został przewrócony jak w zapasach. Nie mam pretensji że za protesty dostałem czerwoną kartkę, ale każdy ma jakieś swoje granice wytrzymałości, a tak ewidentnego niepodyktowanego karnego dawno nie widziałem – ocenił spotkanie trener Lubania Wojciech Tajduś