W meczu 26. kolejki IV ligi małopolskiej Watra Białka Tatrzańska zremisowała u siebie z Orłem Ryczów 1:1. Natomiast Lubań Maniowy zakończył mecz wynikiem 2:2 z drużyną z Jawiszowic.
Watra Białka Tatrzańska – Orzeł Ryczów 1:1 (0:1)
0:1 Mizia 11, 1:1 Sendor 56
Watra: Piechota – Gruszecki, Łukaszczyk, Majeran, Styrczula, Sendor, Lutsenko (46 Luca), Masłowski, Dudek (75 Wójcik), Porębski, Bocheńczak.
Orzeł: Mateusz Zając – Kamiński, Smagło (12 Zięba) , Michał Zając, Prochownik (60 Sarga), Mizia (70 Wojtysko), Konieczny, Kociołek, Surówka (46 Gołąb), Kura, Onwudi.
Sędziował: Szymon Olchawa. Żółte kartki: Majeran, Lutsenko, Masłowski, Bocheńczak – Michał Zając, Konieczny, Kociołek, Surówka (46 Gołąb, 60 Sarga), Wojtysko. Czerwona kartka: Kura (przerwanie realnej szansy na zdobycie gola)
Choć goście, ze względu na wyższe miejsce w tabeli, byli faworytem, to jednak Watra odczuwa większy niedosyt po tym remisie, głównie biorąc pod uwagę, że przez równo połowę meczu gospodarze grali w liczebnej przewadze.
W pierwszej połowie najwięcej emocji przyniosły dwie sytuacje. Już w 11. minucie goście objęli prowadzenie po precyzyjnym uderzeniu Surówki, który nie dał szans bramkarzowi. Druga kluczowa akcja miała miejsce tuż przed przerwą – w 45. minucie. Po faulu na Dudku sędzia sięgnął po czerwoną kartkę, wyrzucając z boiska Kurę.
Po zmianie stron liczebna przewaga Watry zaczęła przynosić efekty. W 56. minucie Sendor popisał się indywidualną akcją, zakończoną mocnym i precyzyjnym strzałem z 16. metra, który doprowadził do wyrównania i jak się finalnie okazało ustalił wynik tego meczu
– Na pewno ten punkt nie jest dla nas satysfakcjonujący, ale go szanujemy. Przed meczem w ciemno byśmy go wzięli. Początek meczu był słabszy, stąd stracony gol na 0:1. Później zaczęliśmy wracać do gry, staraliśmy się kreować sytuacje, robiliśmy to poprawnie, ale w fazie finalizacji, tuż przed polem karnym, brakowało „kropki nad i”. Na pewno czerwona kartka pomogła nam. Weszliśmy dobrze w drugą połowę, co dało efekt w postaci gola na 1:1. Wydawało się, że będziemy szukać drugiego gola, a tymczasem straciliśmy kontrolę nad meczem, co przełożyło się na masę stałych fragmentów gry ze strony przeciwnika. Mogliśmy ten mecz nawet przegrać. To lekcja pokory dla moich zawodników, że gra w liczebnej przewadze także wymaga dyscypliny i konsekwencji w realizowaniu założeń – ocenił trener Watry Piotr Kapusta.
*****
Lubań Maniowy – LKS Jawiszowice 2:2 (1:0)
1:0 Kasperczyk 45+1, 1:1 Hałat 56, 2:1 Pluta 63, 2:2 Ceglarz 70
Lubań: Sikora – Drobnak (46 Magdziarczyk), Bałos, Potoniec (80 Misiura), Kasperczyk (65 Sobuś), Jandura, Czajkowski, Pluta (75 Bryja), Faron (60 Plewa), Zaika, Chlipała Jan
Kiedy wydawało się że pierwsza połowa zakończy się wynikiem bezbramkowym, Czajkowski prostopadłym podaniem uruchomił Kasperczyka, który wygrał pojedynek jeden na jeden z bramkarzem rywali i dał prowadzenie Lubaniowi. Goście odpowiedzieli 10. minut po przerwie za sprawą indywidualnej akcji Hałata. W 63. minucie ponownie Lubań cieszył się z gola na 2:1. Jego autorem był Pluta, który popisał się skutecznym strzałem bezpośrednio z rzutu wolnego. Goście nie dali jednak za wygraną i w 70. minucie – na 2:2 – trafił po kontrataku Ceglarz.
– Na pewno trzeba ten punkt szanować, bo wydaje mi się że remis jest sprawiedliwym wynikiem, który nie krzywdzi żadną ze stron. Sam mecz stał na dużej intensywności, ze sporą ilością sytuacji z obu stron. My możemy mieć pretensje do siebie o to, że dwukrotnie prowadziliśmy i w obu przypadkach mogliśmy to prowadzenie nawet podwyższyć. Zabrakło nam skuteczności. Z drugiej strony trzeba też odnotować że to goście mieli piłkę meczową, ale nasz Kuba Sikora powstrzymał Ceglarza. Tak jak mówię szanujemy ten punkt, a ja chcę podziękować swojej drużynie za ambitną postawę w tym meczu – ocenił trener Lubania Łukasz Schreiner.