|
Zajęte przez Ciebie stanowisko, ambiwalentne i wolne od stanowczych ocen, jest godne uznania. Ponieważ moja wiedza, w zestawieniu z tą którą Ty dysponujesz, jest nieco szersza - a i osobista znajomość niektórych postaci dramatu nie jest bez znaczenia - pozwolę sobie na próbę ułatwienia Ci diagnozy.
Czy uczestnicy wyjazdów znali faktyczną rolę Piotrka Balcerzaka. Bezsprzecznie tak. W Alpy i Kaukaz nie wyjeżdżają ubezwłasnowolnieni debile. Za opłatę znacznie niższą od przewodnickiej, Piotr zajmował się logistyką a od momentu wyruszenia z bazy przeistaczał się w partnera. Ta kwestia była, w sposób nie pozostawiający wątpliwości, omawiana na przedwyjazdowych spotkaniach.
Jak to się działo, że Piotra nie było na miejscu tragedii.
Przypadek Ushby. Wyprawa organizowana była na Elbrus. Dopiero na miejscu uczestnicy większością głosów zmienili cel. Piotr protestował, "Proroczo" przewidział problemy na rozmiękłym lodowcu. Niestety każdy pozostał przy swoim, więc on pozostał w bazie.
Matterhorn. Wysoko na grani Hoerlni jeden ze wspinaczy skręca staw skokowy. Piotr poczuwa się jako kolega do pomocy. Jako kolega a nie z obowiązku przewodnika. Sprowadza kontuzjowanego szczęśliwie do schronu. Resztę znasz jak wszyscy - czyli 100% domysłów. Kiedyś, przed laty, w identycznej sytuacji jak Balcerzak znalazł się wybitny taternik, pisarz i dziennikarz - Jan Alfred Szczepański. Ponieważ analogicznie opuścił towarzystwo tuż przed dramatem (sprawa Kaszniców) napisał: "Czyż można mieć pretensje do podróżnego, że wysiadł z pociągu na stacji poprzedzającej katastrofę?"
P.S. Proponuję Ci zainteresowanie się stroną "Turnia.pl"
|