|
Definitywnie kończąc ten watek zamieszczę końcowy część polemiki dotyczącej powyższego (przedruk z Turnia.pl.).
Re: komentarz: Górskie wyprawy komercyjne - panel dyskusyjny, 15 marca 2007, Kraków
Na kanwie tego tematu toczyłem polemikę z Arturem Paszczakiem, (szefem Komisji d/s wypadków Pezety), która odbyła się na forum Brytana. Przytoczę w tym miejscu dwa końcowe posty.
Paszczu napisał:
"uważasz że powiedziałeś coś mądrego?
Widzę, że nadal masz problem z rozróżnieniem wspinania od działalności polegającej na zarabianiu na tym wspinaniu i podejmowania odpowiedzialnosci za czyjeś życie. Wiem, że ciężko ci sobie przypomnieć jak to było gdy sam zaczynałeś, ale ja takich ludzi obserwuję na co dzień, i wiem jacy są łatwowierni. Ale co to cię obchodzi, nie?".
jkch odpowiedział:
"Postaram się krótko.
Drogi Paszczu, cenię sobie Twój wkład pracy w działalność KW i PZA. Nie kwestionuję również Twoich osiągnięć sportowych (chociaż taternictwo nigdy nie było dla mnie sportem). Natomiast stanowczo dezaprobuję Twoją działalność pozamerytoryczną. To typowa donkichoteria. Walczysz bowiem nie z dewiacjami we wspinaniu, ale z LEGALNYM biznesem. Osiemnaście lat temu pewien mądry p.Wilczek (minister) powiedział: "Co nie zabronione, jest dozwolone".
Ten kanon obowiązuje w gospodarce wolnorynkowej. Chcesz wygrać z Extrekiem, PKA. Patagonią czy z tym nowym dziwolągiem -- zmień najpierw prawo. W przeciwnym wypadku Twoja walka (wspierana przez rzesze fanatyków) będzie przysłowiowym szczekaniem na karawanę Mimo istotnych między nami dyferencji, łączę wyrazy szacunku.".
Finis coronat opus.
|