Kadra polskich kombinatorów norweskich wróciła niedawno ze zgrupowania na lodowcu w austriackim Ramsau. Wyjazd udał się znakomicie, poza skokami i biegami kadrowicze zaliczyli przejażdżki na koniach oraz spotkali Adama Małysza, Justynę Kowalczyk, a także wiele innych znanych twarzy.
Trener kadry Jakub Michalczuk jest bardzo zadowolony ze zgrupowania. - Pogoda była świetna, a trasy i skocznia bardzo dobrze przygotowane. Choć wiele reprezentacji wybrało Ramsau, to nie było tłoku na trasie biegowej. Kiedy biegaliśmy rano, nie było żadnego problemu mimo dużej ilości biegaczy. A podczas popołudniowych treningów na lodowcu było już całkiem pusto. Mieliśmy do wyboru dwie trasy - dłuższą (7,5 km) i nieco bardziej wymagającą oraz nieco łatwiejszą 5-kilometrową - opowiada trener Michalczuk.
Trenowanie kombinacji, czyli biegów i skoków daje też pewne bonusy. - Fajnie być kombinatorem, bo rano na lodowcu spotykasz Justynę Kowalczyk, a po południu na skoczni Adama Małysza. Można podglądać ich przy pracy i wyciągać jakieś wnioski. Adam prezentował się znakomicie w Ramsau, będzie mocny zimą - zapowiada Michalczuk.
Ale nie tylko ich kadra polskich kombinatorów spotkała podczas zgrupowania. - W Ramsau byli także Petra Majdić, Lukas Bauer, a także chyba cały świat kombinacji norweskiej - Niemcy, Finowie, Czesi, Estończycy, Austriacy, Rosjanie i Ukraińcy - mówi trener.
Biegi i skoki to nie jedyne atrakcje, jakie kadra miała zapewnione w Ramsau. - Gospodarze naszego pensjonatu mieli stadninę i postanowiliśmy spróbować jazdy konnej, bo dobrze jest czasem wprowadzić jakąś odmianę do treningu - tłumaczy Jakub Michalczuk. - Na początku zawodnicy trochę się bali, bo nie mieli wcześniej kontaktu z końmi, ale z czasem bardzo im się to spodobało. Gospodarze obiecali, że jeśli będziemy chcieli w przyszłości znów pojeździć na koniach, to zabiorą nas na dłuższą wycieczkę do lasu.
- Teraz kadrowicze mają czas na odpoczynek. Ci, którzy chodzą do szkoły, będą mogli w końcu się w niej pojawić. Matura za pasem, więc pora nadrobić nieco zaległości. 3. listopada ja, Tomek, Adam i Paweł bierzemy udział w konferencji PZN w Krakowie, a dzień później wszyscy wykonamy testy medyczne w Warszawie - kontynuuje trener.
Na koniec kadrowiczów czeka ostatnie zgrupowanie. - 13. listopada wybieramy się na ostatnie przed rozpoczęciem sezonu zgrupowanie do fińskiego Vuokatti. Stamtąd dwójka zawodników odjedzie do Kuusamo na Puchar Świata. Do Finlandii ruszamy w niepełnym składzie - w kraju pozostają trener Kaczmarczyk oraz Michał Pyclik i Szczepan Kupczak. Obaj zawodnicy byli już bardzo zmęczeni po ostatnim zgrupowaniu i potrzebują dłuższego odpoczynku. Możliwe, że we Vuokatti będzie z nami Mateusz Wantulok, o ile otrzyma zgodę z ministerstwa i znajdzie na to pieniądze.
- Po ubiegłorocznych doświadczeniach z fińskimi strajkami linii lotniczych ruszamy tam busami. Jest nas na styk, ale są one nad wyraz pojemne. W Austrii mieliśmy ze sobą tonę sprzętu - narty biegowe, skokowe, także dodatkowe narty testowe z Salomona, różne rodzaje kijków, trenażery, sprzęt do smarowania, ubrania itp. Wszystko zmieściło się pięknie - cieszy się Michalczuk.
Kadra odpuszcza pierwszą część sezonu Pucharu Kontynentalnego. - Nie wystąpimy w pierwszych konkursach Pucharu Kontynentalnego w Ameryce. Po pierwsze byłby to wyjazd bardzo obciążający nasz budżet (bo organizator nie zwraca kosztów przelotu itp.), a dwa, ponieważ kolejna zmiana klimatu nie byłaby korzystna dla młodych zawodników - tłumaczy Jakub Michalczuk.
|